GSB – Epilog


Liczy się jedynie droga. To ona trwa, a nie cel, który jest złudzeniem wędrownika, który idzie od jednego grzbietu górskiego ku drugiemu, tak jakby osiągnięty cel miał jakiś sens.

— Antoine de Saint-Exupéry, Twierdza

Opuszczamy świat równoległy i wracamy do rzeczywistości. Dziwne jest to uczucie gdy tak długo wyczekiwana impreza dobiega końca. Wstępnie chciałem napisać podsumowanie sprzętu i oceny podjętych decyzji, jednak jakoś nie byłem w stanie przełożyć myśli na “papier”. Zmieniłem więc koncepcję i spróbuję opisać towarzyszące mi wciąż emocje.

Ten szlak mnie zmienił. Pokazał, że jest cos obok, że można przebywać całymi dniami w lasach i górach skupiając się tylko na kolejnej kropce na szlaku. Że istnieje alternatywa dla zgiełku codzienności. Pomimo, że to oczywista oczywistość, po raz kolejny zostało mi to dobitnie udowodnione. Oczywistym jest, że ta alternatywa nie mam możliwości zastąpienia zwykłego życia: pracy, rodziny, obowiązków. I to chyba dobrze, ponieważ dlatego jest taka cholernie atrakcyjna.

Być tam, czuć powiewy zimnego wiatru, patrzeć na kolejne szalenie strome podejście pod górę, której i tak nikt ze znajomych nie kojarzy. I dobrze, bo przynajmniej w ten sposób pomimo coraz większego zainteresowania GSB możemy romantycznie czuć się jak odkrywcy czy też zapomnieni wędrowcy.

Czy na GSB wrócimy? Może, pewnie tak. W trochę innej formule. Na pewno “na lekko”, gdyż truchtanie z takim obciążeniem nie przypadło nam do gustu. Prawdopodobnie to ono spowodowało kontuzje.

Gdy emocje trochę opadły, a złość zniknęła, mogę z czystym sercem powiedzieć, że pomimo braku ukończenia szlaku jestem z siebie zadowolony. Dałem z siebie wszystko na co było mnie stać, a kontuzje się zdarzają. Może lepiej, że w tamtym miejscu, a nie 30km przed końcem.

Co dalej? Pomysłów jest co nie miara, a głównym ograniczeniem czas. Doświadczenie na pewno zaprocentuje, a góry będą trwać i na nas czekać.


Opublikowano

w

przez

Tagi: