Zielono znakowany szlak „im. Aleksandry Wachniewskiej” prowadzi ze Zwierzyńca do Florianki i niejako okrąża Roztoczański Parku Narodowy, biegnąc w większości wzdłuż jego granic. Szlak nosi imię Aleksandry Wachniewskiej, polskiej malarki urodzonej we Floriance w 1902 roku, malującej głównie roztoczańskie pejzaże. Więcej o niej można przeczytać na stronie RPNu – Aleksandra Wachniewska.
Większość szlaku miałem już fragmentami „zbiegane”, ale nigdy całość. Jako, że jest to praktycznie pętla, wydawał mi się idealnym pomysłem na długie wybieganie. Pomysł sprzedałem Piotrkowi, od słowa, do słowa, i tak 5 lipca o 6:30 pojawiliśmy się „przy kropce” w Zwierzyńcu. Do tematu podeszliśmy bez większego planowania (z jednym wyjątkiem – o czym później). Nigdzie nam się nie spieszyło, dzień był długi, więc postanowiliśmy biec na spokojnie z mottem „o której skończymy, o tej skończymy”.
Pierwsze kilometry to bieg przez Zwierzyniec, nad zalew Rudka i Tartaczną górę (288m n.p.m.) i prawdziwe „roztoczańskie” bieganie zaczynamy dopiero po około pięciu kilometrach. Teren, jak to na Roztoczu, jest mocno pofałdowany, piaszczysty i dziki. Widać, że szlak jest bardzo rzadko uczęszczany. W wielu miejscach musimy przedzierać się przez chaszcze, zarośla i trawy. To co mnie zaskoczyło, to dosyć dobre (jak na roztoczańskie standardy) oznakowanie szlaku.

Pogoda dopisuje. Po kilku dniach z temperaturami powyżej 30 stopni, jest odczuwalnie chłodniej. Chłodniej, ale bynajmniej nie chłodno. Temperatura w cieniu w granicach 25 stopni, ale jest bezchmurnie i słonecznie, więc mimo wszytko robi nam się dosyć ciepło. Dodatkowo, dzień wcześniej intensywnie popadało, więc w lesie panuje spora wilgotność. Tak więc na polach i łąkach nas podgrzewa, a w lesie duchota.
Po około 21 kilometrach mijamy pierwszą cywilizację – asfaltowy odcinek szlaku we wsi Wólka Wieprzecka. Tutaj Robimy pierwszą przerwę techniczną. Dalej biegniemy przez lasy i łąki, wieś Bliżów, aż do Bondyrza. Wspominałem, że „leci bez planu”, ale jednak trochę tego planowania musieliśmy zrobić. Szlak liczy ok. 64km, zabraliśmy ze sobą po 2 litry wody na osobę, jest to jednak za mało, żeby dobiec do pierwszego sklepu na trasie. Poprosiliśmy więc tatę, a on podjechał samochodem i przywiózł nam wodę! Spotykamy się na 35 kilometrze pod drewnianym kościółkiem w Bondyrzu.

Dalej szlak prowadzi nas pod górę Dach (363m n.p.m.), najwyższy punkt na trasie wycieczki. Tutaj na kilka kilometrów trasa łączy się z Centralnym Szlakiem Roztocza (który robiłem w zeszłym roku – Centralny Szlak Roztocza – na dziko na końcu świata). Mieliśmy plan, żeby w okolicach Górecka Kościelnego zboczyć trochę z kursu i podbiec do rezerwatu przyrody „Szum” (nie mylić z Szumami na Tanwią). Przegapiłem jednak miejsce, w którym mieliśmy odbić ze szlaku, a gdy się zorientowaliśmy – ubiegliśmy już zbyt daleko, żeby był sens się wracać. W Karczmie nad Szumem w Górecku Kościelnym robimy kolejny popas, uzupełniamy zapasy wody i pijemy kawę. Dopiero tutaj, w Górecku, spotykamy pierwszych turystów. Przez ponad 52km byliśmy na szlaku zupełnie sami!
Biegniemy dalej, typowymi lasami Puszczy Solskiej. Uwielbiam ten zapach nagrzanych słońcem borów sosnowych. Szlak prowadzi nas do wsi Tereszpol, gdzie wybiegany na pola, przez które w końcu wbiegamy na teren Roztoczańskiego Parku Narodowego. Stąd już rzut beretem do Florianki. Florianka, kiedyś wieś, teraz to tylko osada na terenie RPNu, w której znajduje się udostępniony do zwiedzania kompleks budynków Izby Leśnej. Jest to koniec naszego szlaku. Kupujemy wodę, robimy zdjęcie z kropką i w zasadzie moglibyśmy skończyć, ale do Zwierzyńca (i samochodu) zostało jeszcze 6km – decydujemy się już to dobiec. Na ostatnie „poza-szalkowe” pół godziny dołącza do nas tato, który wrócił do domu i zamienił samochód na rower. Dobiegamy do Zwierzyńca kilkanaście minut po godzinie 15.


Dystans: 70,01 km
Czas: 6:52:18
Upłynęło czasu: 8:48:08
Średnie tempo: 5:53/km
Całkowity wznios: 869m