Ultra Roztocze – Maraton Roztocze

UltraRoztocze to jedna z imprez w ramach pucharu „Tour de Zbój”. Jest to jednocześnie bieg do którego mam ogromny sentyment. To właśnie tutaj, na UltraRoztoczu 120, w 2021, przebiegłem po raz pierwszy ponad sto kilometrów. Najdłuższe dystanse nie miały niestety zbyt wielu amatorów, więc organizator (od bodajże 2023 roku) poprzestał na biegach do 60+km włącznie. W kwietniu, pod wpływem spontanicznej decyzji, zapisałem się na UltraRoztocze 42, a więc przełajowy maraton. W zamyśle miał to być już bieg „rzutem na taśmę” – kończący sezon wiosennych startów w 2025 roku. Oczekiwań żadnych konkretnych nie miałem, nie wiedziałem, czy po MSB oraz przede wszystkim Spiskim Wędrowcu, mój organizm zregeneruje się na tyle, aby jakoś sensownie przebiec te zawody.

Na mecie Ultra Roztocze 120km – 2021.10.02

17 V 2025 staję więc na starcie UltraRoztocza po raz drugi, tym razem pod górą Kamień („Piekiełko”), gdzie ze Zwierzyńca (biuro zawodów oraz meta) dowiozły nas autobusy zapewnione przez organizatora. Dojeżdżamy ok. 7:40. Szybka odprawa, lekka rozgrzewka, przebieram się i oddaję worek z ciuchami do busa (pojadą do Zwierzyńca), ustawiam się w pierwszej linii i zaraz będziemy startować. Plan jest prosty – pobiec to na tyle mocno na ile pozwolą nogi i spróbować powalczyć przynajmniej o pudło w kategorii wiekowej. Trasa to wspomniane już 42km i około +800m przewyższeń, więc nie tak całkiem płasko. Zaleta jest taka, że niemalże całą trasę (pomijając dosłownie kilka krótkich fragmentów) już znam – biegałem tam wielokrotnie, więc doskonale wiem, co nas czeka. Pogoda do biegania zapowiada się wyśmienicie – ok. 4-5 stopni, zachmurzenie, lekki wiatr. Jest natomiast bardzo wilgotno, padało nieprzerwanie od trzech dni. Decyduję się pobiec „na krótko” – w spodenkach, singlecie i rękawach. Nie biorę też kamizelki, a jedynego flaska 500ml postanawiam trzymać w dłoni.

Punktualnie o 8:00 ruszamy. Szybki podbieg na „Piekiełko” – pierwsze 400m to wąskie gardło pomiędzy skalnymi ostańcami, więc decyzja o starcie z pierwszej linii i podkręcenie tempa od początku, była dobra – wolniejsi zawodnicy na pewno tu podchodzili, a wyprzedzenie kogokolwiek byłby raczej niemożliwe.

* Film POV miał być z całej trasy, niestety w wyniku awarii kamery mam nagrany tylko start.

Zaraz za wzgórzem Kamień wybiegamy na Centralny Szlak Roztocza, który poprowadzi nas do rezerwatu Święty Roch (przez górę o tej samej nazwie). Już po pierwszym kilometrze ustabilizowała się ścisła czołówka – pięciu zawodników, i stało się jasne, że o ile nie wydarzy się coś nieprzewidzianego, to właśnie między nami powinna rozegrać się rywalizacja o „pudło”. Niewiele przed ostatecznym podbiegiem na Św. Rocha (na ok. 8km trasy), jakiś dowcipniś pozrywał taśmy, nie przypilnowałem tracka i w pięciu „poleciliśmy” jakieś 350m w złym kierunku, do tego kilkanaście sekund na sprawdzenie trasy w telefonie i sumarycznie kosztowało nas to pewnie około 4min. Ale ponieważ biegliśmy w grupie, to poza stratą czasową, miejsca pozostały niezmienione. Słynne schodki za kaplicą Św. Rocha skracają trochę oddech, ale zaraz za nimi czeka nas już szybki zbieg na pierwszy punkt kontrolny nad zalewem w Krasnobrodzie. Ja muszę tutaj uzupełnić bidon, bo pomimo względnie niskiej temperatury, wilgoć w lesie robi swoje – jest duszno – więc skończyło mi się picie. Moi rywale uciekają mi, gdyż żaden nie zrobił pit-stopu. Dobrze biegło się w grupie, więc podkręcam tempo, żeby ich dogonić – udaje mi się to tuż przed końcem ścieżki okrążającej krasnobrodzki zalew.

Z Krasnobrodu biegniemy w stronę Guciowa, wzdłuż rzeki Wieprz, mijając po drodze Uroczysko Belfont i wieś Kaczórki. Zaraz za Kaczórkami zaczynamy podejście pod Uroczysko Iwnia. Słowo „podejście” jest tutaj kluczowe, bo do tej pory udawało się wszytko podbiegać. Odcinek jest dosyć techniczny, prowadzi na przełaj, nie ma tu żadnego szlaku turystycznego ani nawet ścieżki. Na podejściu orientuje się, że z pięcioosobowej grupy pozostało nas już tylko trzech. W Iwni jest drugi punkt odżywczy, znowu muszę się zatrzymać uzupełnić bidon. Punkt zaopatrzony jest doskonale, Koło Gospodyń Wiejskich z Guciowa przygotowało na bufet same pyszności, aż mi żal, że „cisnę po miejsce” i nie ma czasu niczego popróbować. Na wyjściu z pit-stopu podziwiam jeszcze Konika Polskiego – symbol Roztoczańskiego Parku Narodowego. Teraz znowu muszę gonić rywali, którzy nie zatrzymywali się na punkcie. Udaje mi się to dosyć szybko i wspólnie zaczynamy długi i bardzo błotnisty zbieg do Bondyrza, gdzie znowu wracamy nad Wieprz. Rzekę przebiegamy w Guciowie, na 25 kilometrze trasy. Tutaj, w Zagrodzie Guciów, zlokalizowany trzeci punkt kontrolny na trasie maratonu. Pamiętam, że dokładnie ten „paśnik” ratował mi życie na trasie UR120 w 2021. Tym razem nie potrzebuję jednak ratunku, a że bidon mam jeszcze prawie pełen, to nie zatrzymuję się tutaj – podobnie jak moi rywale.

Przed nami najtrudniejszy i najbardziej techniczny fragment trasy – wąwozy oraz ostre podejścia i zbiegi, pod górą Dach. To mniej więcej tutaj, około 12km przed końcem, odpadam od naszej grupy. Rywale są po prostu za mocni… lub ja zbyt słaby. Oni „podkręcają śrubę”, a ja wiem, że jak będę próbował ich gonić to mocno ryzykuje „bombą”. Odpuszczam jednak bez żalu i trzymam własne tempo. Za wąwozami wbiegam do Roztoczańskiego Parku Narodowego, przez który trasa biegu będzie prowadziła aż do samej mety. Najpierw leśny fragment znowu po Centralnym Szlaku Roztocza, a później ostatni już podbieg i kapitalny, szybki zbieg przez szlak „Obrockie Pola”, wieś Obrocz, do ostatniego już punktu kontrolnego w „Leśnym Zakątku”. Uzupełniam picie i „wrzucam w siebie” kilka krakersów z Nutellą – to moje pierwsze (i ostatnie) jedzenie na trasie. Stąd pozostało tylko 5km do mety. Teraz jeszcze dziki, nadwieprzański fragment przez las, nad zalew w Rudka w Zwierzyńcu (który trasa biegu okrąża). I już finisz „po płaskim”, przez Zwierzyńczyk, koło Browaru, do mety ulokowanej w parku miejskim nad stawem Kościelnym. Finiszuję na trzecim miejscu, z czasem 3h 37min 10s.

Na mecie ubieram kurtkę i idę odebrać worek ze startu (który jak się okazało nie wrócił jeszcze z trasy). Sprawdzam wyniki online – moi rywale zdrowo „pocisnęli” i skończyli z czasami: (1) Łukasz 3:30:39, (2) Marcin 3:31:09 – a więc 6 minut przede mną!

Międzyczasy

Krasnobród (10km)Guciów (26km)Leśny Azyl (37km)Meta
(42km)
49:281:43:243:15:253:37:10

Trasę oceniam bardzo dobrze. Przepiękne roztoczańskie Lasy, pola z kwitnącym na żółto rzepakiem, meandrująca rzeka Wieprz. Zarówno odcinki bardziej dzikie, jak i te bliżej cywilizacji. Teren jest mocno pofałdowany, jednak górki są na tyle łagodne, że większość da się podbiec. Zdecydowanie polecam Roztocze na wypady biegowe. Co do samej organizacji biegu, również nie ma się do czego przyczepić – wszystko tak jak być powinno. Jest to zupełnie inna ranga biegu niż Pieniny Ultra-Trail. Impreza mniejsza, bardziej kameralna, ale przez to również bliższa „zwykłym biegaczom”, gdyż nie kręci się wokół wielkich biegowych nazwisk, walczących o tytuły mistrzów Polski.

PS Na dziesięciolecie UltraRoztocza, w 2026r, organizator przewiduje przywrócenie trasy 120km! Chyba mnie tam nie zabraknie.

Strona biegu: UltraRoztocze – Tour De Zbój


Opublikowano

w

przez