29 września 2024
Beskid Niski – albo raczej odcinek GSB który będziemy pokonywać – to około 150km między Komańczą, a Krynicą-Zdrój. Łączna ilość przewyższeń to jakieś 6000m. Tym odcinkiem, tyle że w drugą stronę, biegnie legendarna już Łemkowyna Ultra Trail, którą ukończyliśmy rok wcześniej. Trasę powinniśmy znać w miarę dobrze, więc liczymy, że będzie z górki…
Jest niedziela, budzimy się o 6:00. Sprawnie pakujemy ekwipunek, przyglądając się ponownie każdej rzeczy. Ja decyduje się odesłać całkiem sporo: wszystkie mokre ubrania z dnia poprzedniego, selfie-stick oraz akumulatory do kamery (dodatkowe), zapasową baterię do czołówki (zostawiam sobie dwie), tubkę z izotonikiem, żel pod prysznic, trochę ciuchów… łącznie, na oko wychodzi koło półtorej kilograma. Do paczkomatu musimy cofnąć się jakieś 2km ale robię to bardzo chętnie z myślą o sporo lżejszym bagażu.
Na ten dzień zaplanowane mamy około 67km – z noclegiem w Chyrowej. Po wizycie w paczkomacie ruszamy z powrotem na trasę około 7.30 i po krótkim podejściu asfaltem wbiegamy do lasu. Trochę obawiałem się tego odcinka ze względu na wspomnienia sprzed roku – okropnego błota sprezentowanego nam przez dzielnych leśników wykonujących zrywkę drzew. Bo przecież na ten czas nie można wytyczyć tymczasowo obejścia szlaku? A jednak się da. Tym razem szlak jest poprowadzony drogą techniczną omijając wszystkie problematyczne miejsca. Biegniemy dosyć szybko. W głowie ciągła walka o wspomnienia… to my tu byliśmy? Nic nie pamiętam. Może dlatego, że była noc, a może spaliśmy biegnąc?

Niespodziewanie, na trasie jest sporo turystów. Wszystkich kwalifikuje do worka z etykietą GSB. Przynajmniej na takich wyglądają. Pogoda jest całkiem niezła. Jest znacznie chłodniej niż dzień wcześniej ale przynajmniej nie pada. Na długich przelotach przez pola, musimy zakładać wiatrówki i buffy bo jest bardzo nieprzyjemnie ze względu na lodowaty wiatr. Po kilkunastu kilometrach zaczynamy jedno z bardziej wymagających podejść pod Tokarnię. Ze szczytu jeszcze jakieś 15km do Puław, gdzie ma zacząć się odcinek asfaltowy. Monotonia lasu, ciągłe góra-dół zaczynają nas usypiać. Krzemo znosi to trochę gorzej, dodatkowo narzekając na buty. Robimy krótką przerwę pod wiatką na niedojedzone wieczorem kabanosy.
Po niemiłosiernie dłużącym się odcinku wreszcie dobiegamy do Puław. Tam na przystanku autobusowym przewiązujemy buty i zdejmujemy wiatrówki. Czeka nas parę ładnych kilometrów po asfalcie. Tutaj nadrobimy trochę czasu.
Kilometry uciekają jeden za drugim. Czas mija szybko. Marzymy o kawie i ciepłym jedzeniu. Wychodzi nawet słońce i robi się całkiem przyjemnie. Przebiegamy przez kładkę nad Wisłoczkiem i odpoczywamy chwilę w sporej bazie namiotowej pod wiatą. Podczas Łemko było tutaj ognisko i nieoficjalnie zorganizowany punkt odżywczy. Do Rymanowa-Zdroju zostało już tylko jakieś 5 kilometrów. Krzemo ma dość, coraz mocniej przeszkadzają mu buty. Zaczyna coś napominać, że te się skurczyły… wreszcie dobiegamy do knajpy gdzie opatulamy się kocami i odpoczywamy przy ciepłym jedzeniu. Spędzamy tam lekko ponad godzinę, a wychodzić na chłód bardzo, ale to bardzo nam się nie chce.
Łapiemy rytm i biegniemy dalej w stronę Iwonicza gdzie wstępujemy do Żabki uzupełnić zapasy. Dzięki odcinkowi po asfalcie, mamy całkiem dobry czas – w Chyrowej – w miejscu noclegu powinniśmy być koło 20. Wybiegamy z Iwonicza i patrzymy na majestatycznie wyglądającą sylwetkę Cergowej. Czeka nas tam spore podejście. Fajnie byłoby załapać się na zachód słońca na szczycie, jednak jest to chyba nieosiągalne.

Przed samym szczytem jest stromo, bardzo stromo. Poziomica w telefonie twierdzi, że ponad 45%. Beskid Niski…. Wcale nie taki Niski. Na górze szybki postój na złapanie pieczątki do książeczki PTTK oraz wyciągnięcie czołówek bo już się robi ciemno w gęstym lesie. Zbiegamy w stronę samotni świętego Jana z Dukli, gdzie jest źródło i można uzupełnić wodę, jednak my tego nie potrzebujemy. Pachnie już metą. Jeszcze tylko jedno podejście na Chyrową (szczyt) i parę kilometrów biegu przez las i wybiegamy w Chyrowej (wsi). Dzisiaj poszło dosyć gładko. Jest to chyba najbardziej biegowy etap wyprawy patrząc na profil trasy. Jesteśmy na noclegu dosyć wcześnie i mamy możliwość odpoczynku przed kolejnym dniem, który ma być zdecydowanie trudniejszy.
Dzień 2: 71km +2486/2468m
Razem: 169km +7219/7472m